
CZY JA SIĘ NADAJĘ DO PRACY W KORPO? To pytanie zadają sobie zarówno ci, którzy dopiero wchodzą na rynek pracy, jak i ci, którzy chcieliby coś zmienić w swojej karierze i przyspieszyć awans.
Aby odpowiedzieć na to pytanie, dla kogo jest korporacja, trzeba wypowiedzieć najmodniejsze ze słów współczesnej narracji publicznej: „to zależy”. To zależy od tego: jaki jesteś, co lubisz, czego oczekujesz od życia i pracy, na jakim etapie rozwoju zawodowego i osobistego jesteś, skąd czerpiesz motywację i jaki masz faktor odporności na absurdy.
Korporacja jest tak samo dla wszystkich jak i dla nikogo. Znany publicysta Paweł Siennicki napisał kiedyś, że „korporacja to czyste zło. Człowiek wymyślił je być może dlatego, że brakowało mu piekła na ziemi”. a ja myślę, że do piekła w ramach długich rekrutacji nie pakowałoby się dobrowolnie aż tylu chętnych. Więc chyba nie jest aż tak źle.
ŻOŁNIERZ CZY HIMALAISTA
Czy jako dziecko wolałeś wykazywać się artystycznie na bazie gotowych kolorowanek czy wręcz przeciwnie, wybierałeś czysta kartę, po której na swój własny temat mogłeś mazać do woli? Lepiej byś się czuł w strukturach armii, gdzie jest hierarchia, zadania, wyzwania, generał, zasady, ale i przynależność, bezpieczeństwo, pewien rodzaj elitarności, medale i święta? Czy może raczej wolisz myśleć o sobie jako o samotnym himalaiście, który idzie, kiedy chce i gdzie chce, ale aby przetrwać i dotrzeć do celu, każdego dnia musi organizować sobie plan i bardzo konsekwentnie się go trzymać?
Korporacja to miejsce dla tych, którzy lubią albo przynajmniej dają radę się poruszać w odgórnie namalowanych ramkach. Dobrze się czuja w strukturze. Lubią przynależeć i mieć nad sobą ochronny parasol. rozumieją, że ta struktura jest po coś i dla siebie są w stanie z niej wyciągnąć. Godzą się na zasady, wartości i tempo, które ona buduje.
Jeśli jesteś człowiekiem, który nie umie, nie lubi i nie chce odnajdywać się w czyichś zasadach, uważasz, że to co ci ktoś każe z zasady jest bez sensu i wolisz sam zdobywać szczyt, a twoje wewnętrzne dziecko stawia zawsze na czystą kartę, wybierz wolny zawód, freelance albo załóż własną firmę, bo korporacja nie jest dla ciebie.
PROFITY CZY WOLNOŚĆ
Korporacja bywa jak rodzic. Wymaga, ale i dba. Zabezpiecza ci opiekę medyczną, kartę na siłownię i basen, ubezpieczenie, telefon, czasem samochód służbowy. kiedy jesteś chory, idziesz na zwolnienie i nie przejmujesz się, że twój świat zawodowy na ten czas się zatrzyma jak pociąg na stacji. Masz duże poczucie bezpieczeństwa, ale i zasady, których musisz przestrzegać. Czyli mama i tata dadzą na kino, ale masz wrócić do domu o 22.00.
A jeśli chcesz wracać, o której ci się podoba i nikomu się nie tłumaczyć – luz. Tylko wtedy nikt nie będzie ci sponsorował ani karty medycznej, ani sportowej, ani darmowego szkolenia. I tu już kończy się historia o miłości rodzicielskiej, bo rodzice pewnie nie byli tacy racjonalni. W tym miejscu należy nadmienić, ze korporacyjne profity to nie są prezenty, tylko dobrze poczynione inwestycje w naszą lepszą użyteczność dla korporacji. Byłoby jednak dużym nadużyciem nie wiedzieć w tym obopólnych zysków.
Jeśli zatem lubisz, gdy ktoś czasem myśli za ciebie i o tobie, kiedy ty pracujesz, to korporacja ci to zagwarantuje, ale jeśli nie interesują cię żadne gadżety i profity – to ta część korzyści z korpo na pewno cię nie przekona.
SPOŁECZNIK CZY INTROWERTYK
Są ludzie, którzy czerpią motywację z przebywania z innymi ludźmi. Są też tacy, którzy wolą być sami. Chodzą jak kot, swoimi drogami, a towarzystwo zapewniają sobie tylko wtedy, gdy sami uznają to za stosowne. Można też użyć tu porównania do sportu. Są tacy, którzy odnajdują się jedynie w sportach grupowych. Grupa ich motywuje uskrzydla, wspiera, dodaje energii. Mają w tej grupie swoją pozycję, rolę i w niej się rozwijają. Są i tacy, którzy wybierają sporty indywidualne, bo wolą liczyć na siebie i kompletnie nie dodaje im skrzydeł fakt, że są częścią zespołu.
Życie w korporacji to ludzie na każdym kroku. Jeśli masz społeczną naturę, lubisz ludzi, a nawet powiem więcej: nie wyobrażasz sobie życia bez rozbudowanej strefy społecznej, to korporacja jest dla ciebie. Wchodzisz – ludzie. Rano kawa w kuchni – ludzie i tak już przez cały dzień.
Z mojego subiektywnego punktu widzenia strefa społeczna to największy atut korporacji. to przegląd osobowości, z których nie wszystkich zapewne polubisz, ale każdy może ci przynieść nową naukę, horyzonty i spojrzenie na świat. Jeśli zatem wolisz zaczynać dzień sam ze swoim ciepłym kubkiem kawy i żeby nikt cię nie zaczepiał, a kolejne godziny trwały bez intruzów – to korporacja szybko cię zmęczy.
SPECJALISTA CZY CZŁOWIEK RENESANSU
W korporacji, jeśli masz jakieś zadanie czy projekt, to nie robisz go sam. Podnosisz słuchawkę, a po drugiej stronie wsparcie prawnika. Wykonujesz drugi telefon i wiesz już, jak to rozliczyć, bo właśnie księgowość ci to wyjaśniła. Dzwonisz do marketingu i za tydzień dostaniesz propozycję layotów. Nawet jeśli twoi koledzy będą chcieli cię spławić (korporacyjna klasyka!), to i tak ostatecznie maja obowiązek cię wspierać. Twoje zadanie to specjalizować się dokładnie w tym, do czego zostałeś zatrudniony. Wyobraź sobie chirurga. Jeśli zatrudnia go szpital – przychodzi i operuje. to pracodawca musi zadbać o salę operacyjną, sprzęt, zespół przy operacji czy rozliczeniu zabiegu.
Jeśli ten sam chirurg operuje w swoim szpitalu to oprócz tego, ze będzie operował, musi zorganizować miejsce, zespół, księgowość, rejestrację i wiele innych elementów.
Jeśli chcesz i wolisz skupić się na tym, w czym się specjalizujesz, by nie rozpraszać się na inne kwestie, to korpo jest dla ciebie warte rozważenia. Jeśli jesteś przysłowiowym człowiekiem renesansu i poza swoją specjalizacją nie sprawia ci problemu organizacja działalności a może nawet lubisz i będziesz się w tym odnajdywać, to może warto próbować szczęścia poza firmą.
OFIARA CZY GWIAZDA
Powiedzenie: „jak pościelisz, tak się wyśpisz” w kontekście pracy nabiera szczególnego znaczenia. Jeśli masz syndrom sztokholmski albo lubisz odgrywać rolę ofiary, to w korporacji możesz się całkowicie zrealizować i nawet ci za to zapłacą.
Na tak zwanym swoim ofierze z natury moze zabraknąć do pierwszego. Jeśli jesteś człowiekiem, który wie, że czasem trzeba przestawić osobistą zwrotnicę zwaną paradygmatem, aby świat wyglądał inaczej – to jesteś na dobrej drodze, aby w każdym miejscu było ci dobrze. W wolnym zawodzie przetrwasz wszystkie suche lata, a w korporacji z feerii zadań, wydarzeń, celów i ludzi będziesz w stanie wybrać dla siebie taki komplet, który będzie ci dawał przyjemność.
ETAP ŻYCIA
Kiedyś uważano, że każdy mężczyzna musi na początku swojej drogi odbyć służbę wojskową, bo to go nauczy dyscypliny i życia. Nie wiem, czy tak jest ze służbą wojskową, ale na pewno tak jest z korporacją. Każdy na początku powinien zobaczyć, jak pracuje przedsiębiorstwo, jakie ma zależności, co to jest proces. Zrozumieć, że czasem coś, co widzicie z boku wydaje się bardzo łatwe, bywa najtrudniejsze na świecie. Warto też doświadczyć wszystkich absurdów biegania z tak zwaną pustą taczką i sytuacji, gdy coś się nie udaje, ale właściwie nie wiadomo, dlaczego. Taka szkoła życia na początek jest bezcenna. To najlepsza inwestycja, jaką każdy młody człowiek może sobie zafundować.
NIE TYLKO DLA ORŁÓW
Wprawdzie wiemy już, że korporacja jest dla wszystkich i dla nikogo, ale najbardziej spektakularnie sprawdza się dla dwóch skrajnych grup. Superambitnych, którzy w zależności od potrzeb chcą zarabiać krocie albo zmieniać świat oraz superambitnych, którzy chcą iść zrobić swoje i mieć święty spokój.
Superambitni mogą w korporacji poczuć się, jakby stali pod drabiną, po której dzięki swojej pracowitości i odwadze będą szybko wspinać się na szczyty. Oczywiście drabina jest taka, jaką ktoś inny zbudował i stoi tam, gdzie korporacja ja postawiła. Niewykluczone jednak, ze jeśli jesteś dobry, to nawet w korporacji będziesz miał wpływ na to, gdzie drabina będzie stała. Na „swoim” stawiasz drabinę, gdzie chcesz i wygląda ona, jak chcesz, ale musisz sobie ja najpierw sam poskładać.
Jeśli zaś ktoś (bo jeśli to czytasz, to raczej nie ty) jest przysłowiowym „nieogarem”, potrzebuje mieć z góry narzucony obowiązek codziennego stawiania się w pracy (bo inaczej pewnie wstałby około 13.00) i mieć konkretne zadania (bo sam jakoś sobie nie umie ich wyznaczyć), również nada się do korpo. Świat korporacji może nie zagwarantuje mu awansu, ale jest szansa, że w spokoju dojdzie się do emerytury, gdyż i takie odtwórcze jednostki w organizacjach mają swoje ciche i stabilne miejsca.
Najgorzej mają ci pośrodku, bo gdy opadają z sił psychicznych lub fizycznych, dopada ich frustracja. Zaczynają się miotać. Bywa, ze wpadają w spirale marudzenia, z której trudno się wydostać. i wtedy już wiadomo, że trzeba albo urlopu, albo zmiany.
Korporacja to miejsce dla tych, którzy nie dają się łatwo sprowokować, wciągnąć w koterie i dla odpornych na różne absurdy, ale ostatecznie wszystko zależy od tego, jak się dopasujecie. Ten sam człowiek w jakiej korporacji może czuć się świetnie, a w innej źle. Ta sama korporacja dla jednego jest wyzwaniem, a dla drugiego frustracją. Podobnie z pracą na własny rachunek. Szukanie swojego zawodowego miejsca jest jak degustacja. Jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz.
Źródło:
Anna Gołębicka, Dla kogo jest korporacja, „Coaching”, 1, 2020, s. 26-29.


